12 LUT 2021

Ochrona wolności słowa, czy też cenzura oraz inwigilacja? Przyglądamy się projektowi ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych cz. I

wolność słowa adwokat Gdańsk

Z początkiem lutego na portalu www.gov.pl opublikowany został projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych opracowany przez ministerstwo sprawiedliwości. Zaproponowane przepisy mają na celu wzmocnienie ochrony konstytucyjnej wolności słowa, zapewnienie prawa do prawdziwej informacji w serwisach społecznościowych, a także zmuszenie globalnych serwisów społecznościowych takich jak: Facebook, TikTok, Youtube czy też Instagram do świadczenia swoich usług na terenie Polski zgodnie z przepisami  projektowanej ustawy.   

Ministerstwo sprawiedliwości zaproponowało szereg zupełnie nowych rozwiązań prawnych, które odbiły się dość szerokim echem w dyskursie publicznym, pozostawiając po sobie liczne pytania i obawy o granice ingerencji państwa w wolność słowa i poszanowanie prywatności. W niniejszym artykule przyjrzymy się najważniejszym propozycjom i dokonamy ich merytorycznej oceny wskazując przy tym mocne i słabe strony samej ustawy. Obecnie nad projektem pracuje Rada Ministrów.

Rada Wolności Słowa – niezależnym gwarantem wolności słowa w serwisach społecznościowych?

Projektowana ustawa powołuje do życia nowy centralny organ administracyjny, tj. pięcioosobową Radę Wolności Słowa. W skład Rady mają wchodzić osoby spełniające odpowiednie kryteria, w tym posiadać wyższe wykształcenie prawnicze lub niezbędną wiedzę w zakresie językoznawstwa lub nowych technologii. Członkiem Rady nie będzie mógł zostać poseł, senator, poseł do Parlamentu Europejskiego, a także radny, wójt (burmistrz, prezydent miasta), zastępca wójta (burmistrza, prezydenta miasta), sekretarz gminy, skarbnik gminy, członek zarządu powiatu, sekretarz powiatu, skarbnik powiatu, członek zarządu województwa, skarbnik województwa oraz sekretarz województwa. Przepisy natomiast nie zakazują powołania do Rady osoby, która niedawno zrzekła się mandatu posła lub senatora.

Członków Rady wybiera Sejm Rzeczypospolitej Polskiej większością 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Jak wynika z publikacji na portalu www.gov.pl ma to zapewnić „ponadpartyjny i pluralistyczny skład Rady”. Jednakże przepisy przewidują, że w przypadku, gdy kandydat nie uzyska wystarczającej ilości głosów Sejm powtórnie głosuje i wtedy do powołania członka Rady wystarczy już zwykła większość głosów.

Mając na uwadze powyższe argumenty rodzi się całkiem uzasadniona obawa o bezstronność, niezależność i apolityczność tak wybranych członków Rady.         

Blokowanie profilu użytkownika i usuwanie postów pod kontrolą Rady Wolności Słowa

Godnym pochwały jest natomiast pomysł, aby zobowiązać serwisy społecznościowe do wprowadzenia regulaminów zgodnych z polskim prawem, które zawierałyby zasady wewnętrznego postępowania kontrolnego. Otóż gdyby wpis lub konto użytkownika zostałoby usunięte lub zablokowane przez serwis, to użytkownik będzie mógł zgłosić serwisowi reklamację, którą ten będzie musiał rozpatrzyć w ciągu 48 godzin. Jeżeli użytkownik nie zgodzi się z decyzją serwisu, to w terminie 7 dni od otrzymania takiej decyzji będzie mógł drogą elektroniczną złożyć skargę do Rady Wolności Słowa.

Rada w terminie 7 dni będzie musiała rozstrzygnąć czy zablokowane treści użytkownika miały charakter bezprawny, a tym samym czy działania serwisu były zasadne. Postępowanie przed Radą kończyć się będzie wydaniem decyzji administracyjnej, od której każda ze stron będzie mogła odwołać się do wojewódzkiego sądu administracyjnego.

Zważywszy na fakt, że miliony użytkowników w Polsce codziennie korzysta z serwisów społecznościowych, a prawdopodobnie zablokowane treści w skali roku należy liczyć w tysiącach, jak nie w setkach tysięcy, to dotrzymanie siedmiodniowego terminu na rozpoznanie przez pięcioosobową Radę Wolności Słowa skargi użytkownika wydaje się być nierealne.

Należy zauważyć, iż czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy przez wojewódzki sąd administracyjny to średnio kilka miesięcy. Ponadto wojewódzki sąd administracyjny nie ma prawnej możliwości dokonania zmiany decyzji Rady, może tylko taką decyzję uchylić (lub stwierdzić jej nieważność) i przekazać Radzie sprawę do ponownego rozpoznania. W projekcie ustawy niestety nie przewidziano zmian przepisów w tym zakresie.

Wszystkie te mankamenty będą skutkować tylko niepotrzebnym wydłużeniem czasu ostatecznego załatwienia sprawy.

Czy groźba kar pieniężnych zmusi zagraniczne serwisy społecznościowe do przestrzegania  polskiego prawa? 

Na serwisy społecznościowe posiadające co najmniej 1 milion użytkowników projekt ustawy nakłada szereg różnego rodzaju obowiązków, np. obowiązek składania sprawozdań, przekazywania skarg użytkowników do Rady w ciągu 48 h, etc.

Z tytułu naruszenia tych obowiązków Rada będzie mogła nałożyć na serwis społecznościowy karę pieniężną w wysokości od 50 tysięcy zł do 50 milionów złotych. Jak można przypuszczać w zamyśle autorów projektu groźba tak wysokich kar pieniężnych ma być najważniejszym bodźcem do tego, aby serwisy społecznościowe przestrzegały nasze prawo, ale czy na pewno?

Szkopuł bowiem w tym, że globalne serwisy społecznościowe mają swoje główne siedziby poza terytorium Polski, przeważnie w Stanach Zjednoczonych, w Irlandii czy też nawet w Chinach i działają na podstawie tamtejszych porządków prawnych. Świadczone przez nich usługi skupiają się na dostarczaniu cyfrowych, a więc niematerialnych treści, co sprowadza się do tego, że raczej nie posiadają składników majątkowych na terenie naszego kraju.

W praktyce może to oznaczać, że nawet pomimo wydania decyzji i nałożenia na dany serwis wielomilionowej kary pieniężnej będzie ją bardzo ciężko wyegzekwować ponieważ na terenie Polski nie będzie majątku z którego organy egzekucyjne mogłyby ściągnąć te należności, a majątek serwisu społecznościowego znajdujący się w innych krajach będzie poza zasięgiem jurysdykcji polskich władz.

Ale to jeszcze nie wszystko. Ustawa przewiduje również dodatkowe uprawnienia dla prokuratorów, instytucje „ślepego pozwu” oraz zapewnia przejęcie danych użytkowników przez państwo w momencie, gdy serwis zakończy swoją działalność. Więcej na ten temat opiszemy w kolejnej części tego artykułu.

Zapraszamy do śledzenia naszego profilu w serwisie Facebook

Umów się na spotkanie
przez internet